Ciemność ....
Strach...
Samotność...
Czuje się jakbym znajdowała się w jakiejś czarnej otchłani,krzyki,które rozdzierają moją głowę.Nagle jasne światło nieprzerwana biel.Niewyraźne kształty,wszystko jest takie obce,takie czyste...
-Obudziłaś się-stała przede mną stała kobieta ubrana w biały fartuch z przyjaznym uśmiechem.
-Dzień dobry słonko jak się czujesz?-kobieta cały czas się uśmiechała.
- Dobrze nawet bardzo dobrze - szepnęłam,kobieta nachyliła się nade mną i szepnęła mi do ucha.
- Nie powiem lekarzom o twoich bliznach dlatego masz uniform z długim rękawem,ale proszę nie rób tego więcej-podniosła głowę i uśmiechnęła się smutno.
- Musisz dużo odpoczywać,zemdlałaś z powodu stresu - złapała moja rękę lekko ją przy tym ściskając i powiedziała jeszcze
-Pewien młodzieniec cały czas stoi przy drzwiach i za Chiny nie mogę go wygonić,wpuścić go ?-przytaknęłam,a kobieta otworzyła drzwi przez,które wszedł mulat,który patrzył na mnie jakby zobaczył ducha.
-Chanel,jak się czujesz?- uśmiechnęłam się do chłopaka,który był wyraźnie speszony.
-Dobrze Zayn,-brązowooki spojrzał na mnie i widać było,że chciał coś powiedzieć,ale się powstrzymał.
-Zayn nie zmuszaj się nie musisz tu siedzieć widzę,że nie lubisz szpitali.
Zayn
Patrzyłem na dziewczynę ze zdziwieniem,skąd wiedziała,że nie lubię szpitali.Ona delikatnie się uśmiechnęła i szepnęła
-Widać to jak się co chwile się krzywisz,gdy patrzysz na aparaturę.-spojrzała na mnie swoimi dużymi oczyma,dopiero zobaczyłem,że były one szarawo-niebieskie tak jak oczy Louisa.
Były piękne takie smutne....
Jezu Zayn co ty pieprzysz pamiętaj uwieźć,przelecieć,zostawić.
Dziewczyna bawiła się nerwowo rękoma.
Wyjąłem za pleców mały bukiet konwalii,Chanel spojrzała na mnie zdezorientowana,ale po chwili się uśmiechnęła.
-To dla ciebie -spojrzałem jak na jej policzki wkradł się uroczy rumieniec.
-Dziękuję-wzięła ode mnie kwiaty i delikatnie je powąchała wyglądała wtedy jak mała śliczna urocza dziewczynka
-Czemu konwalie ?-podniosła swoją głowę i spojrzała mi w oczy.
-Widziałem,że rysujesz je cały czas po zeszytach,więc myślałem,że to twoje ulubione kwiaty?-podrapałem się po karku lekko speszony.
-Miałeś rację -dziewczyna uśmiechnęła się do mnie,lecz po chwili pielęgniarka kazała mi wyjść, więc pożegnałem się z blondynką i poszedłem do domu.
Chanel
Coś sprawia,że wiem,że mnie zrani i to mocno boję się go...
******
Następny rozdział jeśli chcecie bym nie zawiesiła bloga musicie komentować
BezzyBee xoxo
Kocham!
OdpowiedzUsuńJacie nie mogę się doczekać następnego :)))
OdpowiedzUsuńTwój blog został dodany do spisu :) http://wykaz-opowiadan.blogspot.dk/2015/04/silence.html
OdpowiedzUsuńtwoja recenzja http://recenzowisko-blogow.blogspot.com/2015/05/14-silence.html
OdpowiedzUsuńbardzo ładny rozdział, ale mógłby być troche dłuższy :) na pewno nie raz tu wpadne ; )
OdpowiedzUsuńhttp://secret-hill.blogspot.com/
Pisz pisz pisz <3 czekamm ^^
OdpowiedzUsuń